wtorek, stycznia 09, 2007

Rozmyślania za kierownicą nr 25 - „Rozstania” – Magdy Dygat

Wciąż zastanawiam się, czy lepiej znać prywatne życie sławnego człowieka, czy nic o nim nie wiedzieć? I raczej skłaniam się do poglądu, że najważniejsza jest twórczość, a słabości i brudków życia codziennego nie warto ujawniać, bo wpływają ujemnie na ocenę nawet genialnej twórczości. Wszyscy jesteśmy w jakiejś części ułomni i nie musimy wiedzieć o sobie wszystkiego, a szczególnie tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami.
Ale mimo, że mam taki punkt widzenia, gdy dojechałam do domu z biblioteki na Waterlloo, z pożyczonymi tam dziesięcioma książkami - głównie amerykańskimi thrillerami - zamiast złapać się za te oczyszczające duszę dreszczowce, w jeden dzień pochłonęłam książkę biograficzną napisaną przez córkę Stanisława Dygata.


Być może dlatego, że pisarza i jego drugą żonę znałam z widzenia, z prób generalnych w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Dygata spotkałam poza tym kilka razy w autobusie jadącym na Mokotów, a Kalinę Jędrusik poznałam także osobiście na festiwalu w Opolu w 66r. i uważałam ją za szalenie sympatyczną, bezpośrednią osobę. Nawet plotki o jej wyczynach erotycznych mnie nie zrażały, bo uważałam, że jest to jej całkowicie prywatną sprawą. Poza tym zaczynała się właśnie epoka wyzwolenia seksualnego... Należałam zatem do tej większości, którą potrafiła zaczarować swoją osobowością.
Natomiast Magda Dygat od początku jej nie lubiła. I nie dlatego, że Jędrusik została jej zbyt młodą macochą (Dygat był 17 lat starszy od drugiej żony) i że zajęła miejsce ukochanej matki – ponieważ stosunki między córką, a matką, aktorką Władysławą Nawrocką zawsze były złe - tylko dlatego, że macocha wyparła ją z serca ojca.

Książka złożona jest z listów różnych osób, pisanych w różnych czasach i posyłanych z różnych miejsc na świecie; z wiążącymi je w całość listami Magdy Dygat do ojca pisanymi obecnie, już po śmierci jego i macochy. Całość przeplatana jest, bardzo trafnie dobranymi, fragmentami z powieści Dygata, odpowiadającymi prawdziwemu życiu – każdy pisarz w swoich bohaterach umieszcza cząstkę siebie.

Rodziców Magdy Dygat trudno nazwać rodzicami. Pewni ludzie nie powinni się rozmnażać, ponieważ dziecku potrzebne jest nie tylko utrzymanie, ale coś tak banalnego jak uwaga i miłość matki i ojca. Pozbawione tych uczuć, jedynie silne jednostki wyrastają na normalnych ludzi. ...kiedy się dorasta, na czymś w życiu trzeba się móc oprzeć. Wierność i lojalność ludzi bliskich jest podstawą, która daje poczucie bezpieczeństwa. Bez tego łatwo się zgubić. Traci się rozeznanie i pewność siebie. Niełatwo jest znaleźć poczucie bezpieczeństwa w świecie, jeżeli nie miało się tego poczucia jako dziecko w domu.(M. Dygat)

Najlepszym przykładem nieodpowiedzialności tej pary niech będzie następujące zdarzenie: zostawili córkę zawiniętą w beciku, w szatni teatralnej, a potem zapomnieli odebrać i poszli do domu. Gdy wreszcie przypomnieli sobie i wrócili do teatru, okazało się, że zgubili numerek i szatniarka nie chciała niemowlaka wydać. Brzmi to jak kiepski dowcip, ale wierzę autorce biografii. Zresztą potem wcale nie działo się lepiej...
Matka grała, ojciec pisał i podróżował, podrzucane dziecko żyło na „zesłaniach.” Nie ważne, że było mu tam dobrze w sensie fizycznym, bo czuło się osierocone.
Po rozwodzie rodziców Magda Dygat zamieszkała z matką, jednak bardziej kochając ojca potrzebowała właśnie jego miłości i uwagi. Ale początkowo pisarz te uczucia w całości ofiarował swojej nowej żonie. Macocha stała się rywalką córki w miłości ojcowskiej, wobec czego, nawet gdyby była najlepszą istotą pod słońcem nie zdobyłaby sympatii pasierbicy. Nie wiem, dlaczego zgodziłeś się na wybór pomiędzy mną, a moją macochą. Czy nie czułeś, że to żądanie było nieszlachetne? Nie chodziło o nią, to był Twoj wybór. Teraz myślę, że chciałeś mieć przede wszystkim święty spokój...(M. Dygat)

Z książki wynika, że pisarz nie kochał właściwie nikogo (drugą żonę też przestał kochać i ona o tym wiedziała). Oba jego małżeństwa były niedojrzałymi związkami (zresztą tak, jak większość małżeństw na świecie...). Myślę, że oboje z Kaliną bali się przede wszystkim samotności i to ich zespoiło. Oboje mieli swoje skoki w boki (bez happy endów) - które tolerowali. Było to małżeństwo dwóch samotnych istot, których nikt nie kochał naprawdę i które (rozczarowane?) prawdopodobnie nie potrafiły kochać nikogo. A że musieli żyć z kimś pod jednym dachem, dlatego się nie rozstali.
Myślę, że druga żona zajęła miejsce córki w jego sercu dlatego, że córki nie mógł być pewien, wszak dzieci dorastają i odchodzą do swojego życia. Zaś Kalina była pewna. Nawet zakochana w innym, nie odchodziła. Okazała się też prawdziwą przyjaciółką w ostatnim okresie jego życia: to ona jeździła z Estradą (choć też z kolejnym kochankiem...), żeby zarobić na ich życie i utrzymanie gramadki psów i kotów.

Psychika i zachowanie rodziców niewątpliwie mają wpływ na charakter dzieci. Niektórzy, jak Magda Dygat potrafią z błędnych zachowań rodziców wyciągnąć wnioski i poradzić sobie. Natomiast jej ojciec nie mógł się odnaleźć, bo żył zatruty uczuciami swojej matki.
Uważam, że kobiety są silniejsze psychicznie, ale matka Stanisława Dygata była zaprzeczeniem jakiejkolwiek siły. Oto jak zachowywała się po odejściu swojego męża, który założył nową rodzinę: ...nie urządziła sobie życia, nie otrząsnęła się z tego nieszczęścia, nie wyszła powtórnie za mąż. W domu panowała atmosfera cierpienia. Babcia cierpiała, że cierpi, że z tego powodu cierpią jej dzieci, i dlatego, że dziadek prawdopodobnie nie cierpi i być może nie cierpi jej.(M. Dygat)

Prawdopodobnie przekazała mu strach przed samotnością, który w końcu, powodując zobojętnienie, nie pozwolił mu być szczęśliwym. Być może także rozczarowanie rodzicami spowodowało, że Magda Dygat nie miała dzieci? W książce mglisto porusza ten temat; a być może, właśnie po pełnym zrozumieniu złych rodzinnych doświadczeń, mogłaby być najlepszą matką.

Fotografie pochodzą z omawianej książki

Akcent Polski
__________________________________________________________