wtorek, grudnia 27, 2005

Nie dajcie się zwariować! nr 5 - „PIANISTKA”- ELFRIEDE JELINEK – informacja na okładce: LITERACKA NAGRODA NOBLA 2004.

Do połowy, w tej prestiżowej nagrodzie nie doszukasz się treści.
Nieatrakcyjna stara panna, nauczycielka fortepianu - bo kariery nie zrobiła - żyje z apodyktyczną, „demoniczną” matką. Nienawidzą się i kochają, nie mając nikogo bliskiego (tu pełno opisów szarych dni codziennych). Nauczycielka zawsze tak samo ubrana, w szafie ma dziesiątki modnych kreacji, których nie nosi. I nagle, jej uczeń uwziął się na nią i już! Akurat! Młody przystojny, zakochuje się w o wiele starszej, nieciekawej, bo ...pięknie gra Chopina. Ble, ble, ble... Fantazja pisarki.

Nie chciało mi się tego nobelowego cuda przeczytać nawet do połowy, a i do tego miejsca, tylko przelatywałam, bo dodatkowo „Pianistka” jest napisana tak zwanym stylem poetyckim. Wykroiłoby się z niej kilkaset wierszy i być może byłoby to ciekawsze. W powieści przesyt poezji irytuje.

Oto próbka tej poetyczno-narratorskiej prozy: „Kwasokrzemowo stężałe wargi sromowe obu starszych pań kłapią przy akompaniamencie suchego zgrzytu jak szczypce umierającego jelonka rogacza, lecz nic nie wpada w ich macki.”

No... zmusiłam się, żeby zajrzeć na koniec! Wiem więc, że mimo oporów (w sobie) na ostatnich stronach uczeń pobił, skopał i zgwałcił nauczycielkę (ze szczegółami domagała się tego listownie i jeszcze np: „...pisemnie wyobraża sobie, że powinien posunąć się tak daleko, żeby ją obsikać.”), choć w końcu, z zaplanowanej w szczegółach swojej seksualnej dewastacji nie osiągnęła żadnej przyjemności.

Po fakcie, zopatrunkowana masochistka chowa do torebki ostry kuchenny nóż, bo „...nie wie jeszcze, czy popełni morderstwo, czy raczej rzuci się całować mężczyźnie stopy. Później się zdecyduje, czy go zadźga. Albo czy będzie go namiętnie i jak najpoważniej błagać.” Dźgnęła siebie, wróciła do mamusi, usiadła na niej i: „Jak bluszcz wokół starego domu oplata się wokół matki (...) Erika ssie i gryzie to wielkie ciało, jakby zaraz miała z powrotem się w nie wczołgać...”

Końcowa część książki oferuje jeszcze drastyczniejsze obrzydliwości.

W konkluzji jeszcze próbka stylu: „To nie do zniesienia, jak on grzebał wśród tych młodych dziewczyn rzuconych byle jak na stoły w dziale używek. Zapytany, na pewno wyłgałby się tym, że umie docenić kobiecą urodę we wszystkich klasach i kategoriach wiekowych.”

Natomiast mnie nie chce się grzebać i nie doceniam urody „Pianistki” we wszystkich kategoriach, nawet jeśli ktoś przyznał jej tak prestiżową nagrodę jak Nobel. Oraz wątpię, żeby czytanie tej książki mogło być narkotycznym przeżyciem - jak to określiła pewna polska krytyczka literacka - bo nie powoduje ona uzależnienia. Natomiast niewątpliwie jest to książka chora psychicznie, tylko czy w takim wypadku należało uhonorować ją prestiżową nagrodą, zamiast posłać do „czubków”?...

Jak można się domyślać, w 2004r wydano wiele prawdziwych, interesujących książek, naprawdę zasługujących na tę nagrodę. W dzisiejszych, niepozytywnych czasach powinno się wywyższać utwory pozytywne – żeby słabszych psychicznie czytelników nie wpędzać w dołek. A tym bardziej komisja przyznająca humanitarne Noble powinna wyróżniać pozytywną literaturę, a nie psychopatyczne wyjątki.

Nie musimy się babrać w ekstrementach i wmawiać, że tak lubi i robi ogół społeczeństwa.


Ps.Oglądałam film wg. tej "powieści" - jeszcze gorszy kicz!
__________________________________________________________