poniedziałek, sierpnia 22, 2005

Rozmyślania za kierownicą nr 7 - Brzydka jak noc?

Kiedyś, piękną, zimową (australijską) nocą, odwożąc kolegę, należącego do nieposiadaczy aut, wysłuchałam jego impertynenckiej opinii na temat wspólnej znajomej, którą nazwał: „brzydką jak noc”.
Nie byłam ciekawa opinii kolegi, który nota bene ani do mądrych, ani do przystojnych nie należał, więc od krytykowania czyjejś urody powinna go była powstrzymać własna niedoskonałość. Natomiast znajoma, którą określił jako brzydką, w rzeczywistości była uroczą kobietą, podobającą się mężczyznom mądrym i przystojnym.

Może zresztą znajoma była jak noc, bo… „Piękna jest ta noc…” – dawno temu śpiewała Katarzyna Bovery. Rzeczywiście, czemu miałaby być brzydka? Literackie opisy zwykle przedstawiają noc jako zmysłową piękność, wystrojoną w granaty, księżyc, roziskrzone gwiazdy i pulsujące światła – jakimi obwiesił ją zakochany człowiek.
Najczęściej jest rozkoszna, porywająca i szalona, choć bywa cicha i tajemnicza. I właśnie tajemniczość czyni ją wspaniałą - nawet w czasie burzy!

A, jeśli chodzi o urodę kobiety, to wiadomo, że nie ta piękną jest, która ma pępek dokładnie tam gdzie Venus z Milo, tylko ta, co posiada piękną duszę. Bo to dusza kształtuje urodę lub brzydotę. A przykładem martwe ciało, wyglądające jak pokrowiec, na którym pozostały odciśnięte ślady osobowości właściciela.

Nie na darmo mówią, że sednem urody są oczy, do mdłości opiewane przez poetów - zwierciadła duszy. Klasyczna piękność strasząca pustką w oczach, przypomina monstruma z horrorów. Za to brzydula, z której oczu promieniuje, chociażby coś tak prozaicznego jak miłość - jest przepiękna absolutnie!

Do tego, piękność jest względna. Przy maszkaronie z filmu „Aliens”, poczciwy Quasimodo - dzwonnik z Notre Dame – jest Apollem; jednak w porównaniu z nim, uroczym i zgrabnym czyni się nawet niewydarzony Danny de Vito. Wiadomo też, że pojęcie piękności wyrobiły w nas tradycje i przyzwyczajenia. Np. pewien Chińczyk dziwił się, dlaczego tylko niektóre Chinki są brzydkie, podczas, gdy europejskie kobiety – wszystkie.

Drugim przykładem niech będzie bajka o narodzie, w którym rządził bardzo dobry, acz brzydki i wielki król. Wszyscy królewscy potomkowie byli mali i piękni; dopiero, w którejś prawnuczce odezwały się geny brzydoty – chociaż również geny wybitnych zalet duchowych.

Panna ta, mając w związku ze swoją powierzchownością mnóstwo kompleksów, robiła ucieczki w przyrodę i kiedyś wpadła w opresję, z której wyratował ją nieznany młody junak, równie brzydki i wielki jak ona. Zawiózł ranną na duszy i ciele, do swojego królestwa - którym była Italia. Tam, wkrótce okazało się, że dziewczyna jest niewiarygodnie piękna, a to jej poddani należą do szpetnego narodu karłów. Dla niej, ucieczki w samotność skończyły się pomyślnie, jak w porzekadle, które przekręcam na modłę zaproponowaną przez Wojtka Młynarskiego: lepiej być pięknym i mądrym, niż głupim i brzydkim.

Czy zresztą wiadomo, co się komu podoba? Nasza ruda manxica Mango zamiast kociej ozdoby – długiego ogona - ma ledwie kuśmytek; jest też posiadaczką czerwonego, pijackiego nochala, a jednak kochamy ją najbardziej, gdyż przesłodko wyśpiewuje przytulanki, głosikiem drżącym jak gwizdek z groszkiem.

Prawdziwą klasę, nie tylko w kobiecie, odkryje znawca - lecz gdzie dziś znaleźć konesera? Właśnie z powodu złego gustu pogrzebałam pewnego kolegę. W chwili szczerości przyznał, że kolesie zarzucają mu, że ożenił się z brzydką kobietą. Na nowo spojrzałam na kreaturę siedzącą po drugiej stronie stołu i… zobaczyłam człowieka neandertalskiego. Oczywiście więc, uroda subtelnej kobiety, która miała nieszczęście być jego żoną, była dla niego zbyt skomplikowana. Do tego, nie był on w stanie pojąć, że związek z tą kobietą był jego życiowym awansem - gdyż był zwykłym gburem.
Szkoda, że jest on przedstawicielem większości.

No, bo wystarczy poobserwować tłumy zachwycające się występami tzw. Madonny. Nogi u niej jak u wyżła, twarz przeciętnej spryciary, głos dziewczynki z przedszkola, taniec - ciężko wypracowany. A jednak, zarobiła miliony na ludzkim bezguściu – bo to właśnie kicz uwodzi masy! I to właśnie kiczowi ulegają zakompleksione kobiety, które silikonem nadmuchują sobie piersi, robiąc z nich balony; po to, żeby za kilka lat, mieć je jak balony, z których uszło powietrze.

A przecież wiadomo, że jak i noc, tak i żadna kobieta nie jest brzydka; więc przede-wszystkim: powinnyśmy uwierzyć w siebie, zrzucić te sekendowskie szmaty smutków i kompleksów. Zmyć brudek zaniedbania, przefarbować fryzurę, zrobić makijaż na spikerkę dziesiątego kanału telewizji, schudnąć, lub chociażby zakamuflować balerony i broń Boże! - nie produkować zmarszczek złości, bo wtedy, to już pozostanie nam się tylko odprasować! – jak radzi Bogdan Smoleń.

A w końcu, rozejrzeć się po świecie, bo zawsze znajdzie się jakaś wyprzedaż szczęścia, w której można wyszperać coś dla siebie.

Róbmy się zatem, kochane, na bóstwa - żeby nam się nie spełniło, że „każda potwora znajdzie swego amatora”!

Akcent Polski nr 8 -2004

__________________________________________________________